Punkt Widzenia Jean
Siedząc w samolocie i słuchając muzyki myślałam o tym, jak bardzo pożegnania bolą. Tym bardziej jak wyjeżdża się, na co najmniej pół roku. W szkole byłam osobą dość popularną, sama nie wiem, dlaczego. W każdym bądź razie urządzili mi imprezę pożegnalną.
*Flash
back*
Podeszłam
do drzwi domu Sandry, mojej najlepszej przyjaciółki. Chciałyśmy się pożegnać to
miała być moja ostatnia noc u niej. Bynajmniej przez następne 6 miesięcy.
Zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, aż otworzyła mi blondynka o lekko
kręconych włosach. Szczerze się uśmiechnęłam i przytuliłam ją na przywitanie.
Zaprosiła mnie do środka i powiedziała ze mam iść do salonu. Zrobiłam tak jak kazała, przeszłam obok
kuchni i weszłam do salonu. Zapaliłam światło.
„NIESPODZIANKA”
usłyszałam, gdy tylko światło rozeszło się po całym pokoju. Wystraszyłam się tak bardzo, że odskoczyłam
do tyłu. Wszyscy zaczęli się śmiać
„O
Mój Boże! Co tu się dzieje?" zaśmiałam się i podbiegłam do znajomych.
Przytuliłam wszystkich po kolei.
„Co
to ma znaczyć?" Spytałam roześmiana. Podszedł do mnie Marco.
"Impreza pożegnalna. Myślałaś ze
damy ci tak po prostu odejść?" Uśmiechnęłam się.
"Dziękuję"
odpowiedziałam ze łzami w oczach.
Cały wieczór
był cudowny, bawiliśmy się, tańczyliśmy, piliśmy i śpiewaliśmy. Na koniec zaśpiewałam
wszystkim piosenkę Never Alone by Lady Antebellum. Pod koniec piosenki popłakałam
się. Wszyscy zaczęli mnie przytulać i pocieszać. Gdy już się uspokoiłam pożegnałam
się ze wszystkimi prócz Sandry. Znajomi wyszli, zostałyśmy tylko ja i ona. Usiadłyśmy
na kanapie.
„Kiedy wrócisz?" Spytała smutnym głosem.
„Mam nadzieje ze na wakacje będę" powiedziałam cicho, ledwo wstrzymując
łzy. „Pamiętaj
gdziekolwiek będziesz, moje serce Będzie z Tobą." Łzy staczały się po jej
policzku. Jedna po drugiej. "Tak. Wiem o tym, wczoraj odeszło musimy iść
dalej. Jestem taka szczęśliwa, że Cię poznałam. Dziękuje za wszystkie
chwile" poczułam słoną substancje na moich ustach i zdałam sobie sprawę,
że płaczę, mówiłam dalej
"Ten
czas który razem spędziłyśmy, zatrzymam jak fotografie. Będziesz w moim sercu
na zawsze, zawsze będę Cię pamięt-" w tym momencie mój głos się załamał.
Nie dałam rady dokończyć. Rozpłakałyśmy się jak małe dzieci. Przytuliłyśmy się
nawzajem. Podałam jej pudełko zapakowane w papier prezentowy.”Co to jest?"
Spytała zaskoczona.
"To
my! Mamy tu może z osiem lat" zrobiła z ust wielkie 'O' gdy rozpakowała
prezent. Oglądałyśmy razem album wspominając nasze dzieciństwo. Ostatnie
zdjęcie było robione 2 dni temu na jej urodzinach. Przez resztę nocy
rozmawiałyśmy.
*real world*
Wspominając to przypomniałam sobie jak
widziałam jej łzy. Zrobiło mi się strasznie przykro, przecież nigdy tego nie chciałam. Przypomniało mi się jak żegnałam się z rodzina. To nie było
takie wzruszające, po prostu powiedziałam im, że nie będę miała łez w oczach, bo
to przez nich muszę się rozstać z bliskimi. Następnie poszłam przed siebie nie
chciałam ich słuchać. I tak oto jestem tutaj, w samolocie do Miamii.
Poczułam się śpiąca, więc ostatni raz zerknęłam przez okno. "Żegnaj domku,
Będę tęsknić." Pocałowałam wnętrze swojej dłoni i pomachałam do okna. Ułożyłam się
wygodnie i zasnęłam.
********
-Przepraszam, Proszę Pani?- Otworzyłam oczy i
zobaczyłam stuardesse stojącą nade mną.
-Słucham?- Przetarłam
oczy ręką.
-Proszę
zapiąć pasy zaraz lądujemy.
-Dobrze, już zapinam.- uśmiechnęłam się lekko. Kobieta odeszła, a ja
przeciągnęłam się i zapięłam pas. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam Ocean. Jeden z najpiękniejszych widków na świecie. Spakowałam swoje rzeczy do torby podręcznej.
Włożyłam swoje słuchawki do uszu i włączyłam Be Alright. Na lotnisku ma czekać
na mnie mój brat Niall z jakąś nauczycielką. Ciekawe czy on się zmienił, nie
widziałam go od sześciu miesięcy. Nawet na święta nie przyjechał, powiedział że
spędza je ze znajomymi. Patrząc na Miamii z góry nie przypominało Irlandii.
Tam są stare budynki, zabytki a tutaj nowe wieżowce i drapacze chmur. Z góry wydaje
się to spokojnym miejscem. Piosenka się skończyła i włączyła się następna a
mianowicie All We Are by One Republic. „We won’t say our goodbye you know it’s better. We won’t break we won’t
die, it’s just a moment to change.” Nawet nie zauważyłam, że samolot wylądował dopóki nie widziałam ludzi wstawających ze swoich miejsc.
Wyciągnęłam słuchawki z uszu i schowałam je do torby. Wstałam łapiąc torbę i
kurtkę. Ustawiłam się w długiej kolejce do wyjścia z samolotu. Po około
dziesięciu minutach wydostałam się na zewnątrz. Wiatr uderzył we mnie niczym
małe igiełki. Zeszłam po stromych schodach i weszłam do budynku. Czekała mnie
jeszcze jedna kolejka do sprawdzania paszportu. Wyjęłam ze swojej torby
paszport. Podeszłam do okienka i podałam dokument. Mężczyzna spojrzał najpierw
na zdjęcie na papierku później na mnie. Oddal mi książeczkę i życzył mi miłego
dnia. Odpowiedziałam tym samym. Odeszłam od okienka i podeszłam do taśmy na
której leżały torby pasażerów. Zauważyłam moją ciemno różową walizkę
. Podeszłam do niej i złapałam za rączkę. 'Cholera' pomyślałam podnosząc ją,
była strasznie ciężka. Postawiłam ją na kółkach i odeszłam od taśmy. Wzrokiem
szukałam Nialla który miał po mnie przyjechać. Jest, nie wysoki blondyn z jakąś
starszą kobietą. Pomachałam do niego i się uśmiechnęłam. Zaczęłam iść w ich
kierunku. Mimo, że nie chciałam tu być to cieszyłam się, że mogę zobaczyć
mojego brata. Może nie mamy Bóg wie jakiej relacji brat-siostra, ale miło było
zobaczyć, że też się ucieszył. Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
–JEAN- krzyknął z entuzjazmem i mnie podniósł
-NIAL
POSTAW MNIE!- krzyknęłam przez śmiech. Postawił mnie a ja pocałowałam go w policzek.
-Stęskniłam się za
tobą.- uśmiechnęłam się.
-Ja
też.- odwzajemnił usmiech pełen prostych zębów..
-Witamy w Miami.- odezwała się starsza kobieta zza pleców Nialla.
Punkt Widzenia Hazel
Od długiego czasu wędrowałam pustymi korytarzami naszej szkoły słysząc jedynie swoje kroki i głośny oddech. W lewej dłoni trzymałam średniej wielkości otwarte już pudełko, które odebrałam ze szkolnego sekretariatu. W jego wnętrzu znajdowała się duża ilość kieszonkowego i kilka zdjeć mojego młodszego rodzeństwa, Mary i Masona trzyletnich bliźniaków. Oraz krótki list od mojej rodziny w którym piszą jak bardzo tęsknią za mną i czekają aż znów ich odwiedzę. Było niedzielne popołudnie i jak już wspomniałam szkoła o tej porze w weekendy nie cieszyła się przepychami. Wiekszość uczniów siedziała poza jej murami. Na przykład Niall, który z rana pojechał na lotnisko rezem z Panią Dyrektor, by odebrać swoja siostrę, która dziś miała przylecieć z Irlandii. Chłopak dużo o niej wspominał ale tak naprawdę nic o niej jeszcze nie wiedziałam, oprócz tego ze jest w moim wieku i ma na imię Jean. Swoja droga dziwaczne imie, nigdy wcześniej nie poznałam nikogo kto by się tak nazywał. Właśnie przechodziłam obok damskiej toalety, kiedy z środka zaczęły dobiegać mnie namiętne jęki dziewczyny pomieszane ze stękaniem chłopaka.
- Ktoś tu jest bardzo niegrzeczny.- zachichotałam pod nosem i popchnęłam
drewniane drzwi. Po chwili jednak tego pożałowałam. Pieprzony Harry Styles.
-No tak.- zatrzymałam się przy jednym ze zlewów. -Mogłam się spodziewać, że to ty.- Harry słyszac mój głos odskoczył od nieznajomej mi laski i pospiesznie zapiął rozporek.
-No tak.- zatrzymałam się przy jednym ze zlewów. -Mogłam się spodziewać, że to ty.- Harry słyszac mój głos odskoczył od nieznajomej mi laski i pospiesznie zapiął rozporek.
-Ha-Hazel?
-Nie.
Kosmita.- zacisnęłam zęby na czubku języka.
-Co ty tutaj robisz?- zakaszlał z nerwów. śmieszyło mnie to , z jednego
z największych flirciarzy w tym miejscu, przemienił się w wystraszonego
chłopczyka jakby faktycznie zobaczył kosmitę.
-To ty
jesteś chłopakiem w damskim kiblu, nie ja.- Rzuciłam szybkie spojrzenie jego
dzisiejszej zdobyczy tym samym sprawiając, ze z wielkim burakiem na twarzy
wybiegła z pomieszczenia, zostawiając mnie z Harrym.
-Czy ona w ogóle
jest uczennicą?- zmarczczyłam brwi.
-Chyba...-
odpowiedział zachrypniętym głosem, po czym raz jeszcze zakaszlał nerwowo.
-Pewnie
nawet nie wiesz jak się nazywa?- to było pytanie retoryczne, on nigdy nie
przątał sobie głowy takimi informacjami. Jak sam twierdzi są one ‘zbędne’.
Musicie wiedzieć, ze Styles jest jednym z tych chłopaków, którym zależy jedynie
na szybkim numerku. Odwróciłam się, mając zamiar wyjść ale on zagrodził mi
wyjście. Czułam, ze robią mi się wypieki na twarzy. Był stanowczo gorący, taa.
-Hazel
a może poszłabyś ze mną na plaże, huh? Dziewczyny lubią opalonych chłopaków...-
zaśmiał się arogancko, kiedy odgarniał mi z twarzy kosmyk włosów.
- Nie. Zabierz lepiej ze sobą ta zdzirę. Ja wracam do pokoju
czekać na Horana.- Warknęłam. Odepchnęłam go od siebie i wyszłam przez drzwi za
którymi kilka minut temu zniknęła znajoma Harrego.
-Słodkie
masz kapcie.- krzyknął za moimi plecami z roześmianym głosem. Zatrzymałam się i
spojrzałam w dol na swoje różowe kapcie, przypominające świnki z małymi koronami
na czubkach głów. Wydęłam usta, dostałam je od niego.‘Dla mojej krolewny’ mowił
kiedy mi je dawał. Co się stało z nami? Tymi dawnymi?
-Brakuje mi ciebie przyjacielu.
Punkt Widzenia Jean
Po około 30 minutach jazdy, dotarliśmy do celu. Wyszłam z samochodu i wzięłam cześć toreb, druga polowe wziął Niall. Kiedy rozstawaliśmy się na tak długo, był kochanym bratem. Zanim wyjechał do akademika w Miamii, nic tylko się kłucilismy. Niall położył reke na moim ramieniu co wyrwało mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego a on usmiechnął się jakby mówił ‘Będzie dobrze’. Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam przed siebie, moim oczom ukazał się wielki stary budynek z dużymi oknami i drewnianymi drzwiami do których prowadziły kamienne schody. Akademik przypominał szkoły w Irlandii, był bardzo zabytkowy, a to rzadkość w Stanach. Niebo było szare od dużych ciężkich chmur, co było kolejną rzeczą która mnie zdziwiła. Weszliśmy do ogromnego holu, na środku znajdowały się wielkie schody. Na pół piętrze rozchodziły się w trzy strony, prawo lewo i na wprost. Nie było tu prawie nikogo, tylko pojedyncze osoby przechodziły przez pomieszczenie.
-Ja zaniosę twoje rzeczy do nowego pokoju a ty idź z Panią Lynch.-
Odezwał się Niall na co odwróciłam sie w jego stronę i kiwnęłam głową.
-Chodź
za mną.- powiedziała Pani Dyrektor robiąc pierwszy krok na schodach. Zrobiłam
tak jak mi kazała.
-------------------------------------------
Godzinę później
Wyszłam z sekretariatu trzymając w rekach plan lekcji i godzin posiłków, ciszy nocnej itp. Dostałam również mundurek, czyli czarna spódnicę, podkolanówki, szary sweter i krawat z logo szkoły. Skrzywiłam się na myśl, że będę musiała nosić to codziennie. To jest okropne. Spojrzałam na swój kluczyk od pokoju sprawdzając numer, 114. Szlam przez tym razem zatłoczony korytarz, szukając jakiejś tablicy informacyjnej lub mapy szkoły. Niestety nic nie znalazłam. Idąc na przód zobaczyłam przystojnego chłopaka z włosami postawionymi do góry. Podchodząc bliżej zauważyłam, że ma brozowe oczy, był opalony i lekko umieśniony. Nagle zderzyłam się z kimś, kto schodził ze schodów po mojej lewej stronie. Wypadły mi wszystkie rzeczy, wiec ukucnęłam żeby je zebrać.
-Uważaj
jak łazisz sieroto.- Podniosłam się i zobaczyłam jasno włosą dziewczynę, miała
tonę tapety na twarzy.
-Przepraszam,
nie zauważyłam cię.- mruknęłam pod nosem.
-Na
co się tak gapiłaś co?- Spojrzała w stronę chłopaka na którego chwile temu się
zapatrzyłam. Wróciła wzrok na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
-Możesz
o nim zapomnieć maleńka, jest zajęty. Poza tym nie jesteś w jego typie.- zaśmiała
się szyderczo w moja twarz na co zrobiłam krok w tył.
-Widzę, że jesteś tu nowa, wiec zapamiętaj sobie. To moja szkoła, nie próbuj się tu
panoszyć i z dala od tego chłopaka. Zrozumiałaś?!- Jej mina była poważna,a każde
słowo przesiąknięte jadem. Lekko przytaknęłam z pustym wyrazem twarzy.
-Megan
zostaw ją, bo ci jeszcze tapeta z mordy spadnie.
________________________________________________________________
________________________________________________________________
Juliet i Grace xo
(zostawiajcie kom. chciałybyśmy wiedzieć, co myślicie :) )
5 kom. i następny
5 kom. i następny