wtorek, 18 lutego 2014

5


Rozdzial 5

Punkt widzenia Zayna

Justin poprosił mnie żebym poszukał tej suki. Normalnie bym tego nie zrobił, ale wisiałem Biebsowi przysługę.
Szedłem przez ciemny korytarz, w którym znajdowały się biura nauczycieli. Nikogo tu nie było, w końcu była 4 nad ranem, a dziś piątek, a raczej już sobota. Nie mam żadnego jebanego pomysłu dlaczego miałaby tu być. Ostatnią rzeczą jaką chciałem teraz robić, było szukanie osoby której szczerze nienawidzę. Właściwie jak coś by jej się stało, nie narzekałbym. Musiałem wyjść z imprezy żeby jej szukać, czujecie jak bardzo jestem wkurwiony?
Jedyne światło na korytarzu wydobywało się spod drzwi jednego z pokoji. Czekaj co?
Przecież nikogo nie powinno tu być, zwłaszcza o tej porze. Usłyszałem cichy głos kobiety, jakby mamrotała jakieś przekleństwa. Podszedłem bliżej i przyłożyłem ucho do drzwi. Z wewnątrz dobiegł mnie głos mężczyzny, mówił coś, jakby imię, brzmiało jak... „Megan”.
Nieee, to nie może być ona. Chociaż...?
Jednym kopnięciem otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazał się obraz, który nie koniecznie chciałem zobaczyć. Na biurku leżała goła MEGAN, a na niej Ross Westwick, NAUCZYCIEL matematyki.
Skrzywiłem się na ten widok, wstawiłem prawa reke przed siebie żeby zasłonić tą obrzydliwą scenę. Oderwali się od siebie i złapali jakieś ubrania, żeby przykryć swoje „strefy” intymne. Zaśmiałem się szyderczo i spojrzałem na Megan.
–Ładnie to tak zdradzać swojego, popularnego chłopaka?- położyłem nacisk na słowo „swojego”. Można się było tego spodziewać. Ale Justin oczywiście tego nie widział, przy nim zachowywała się jak milutka, kochająca dziewczyna. Niestety, Justin jeszcze nie zna jej drugiej strony osobowości. Ale spokojnie, jeszcze troche.
 Megan tylko wbiła wzrok w ziemię nie wiedząc co powiedzieć. – Ubieraj się, twój kochaś cie szuka.- spojrzałem na prawie ubranego, szanownego pana Rossa. – Wiadomo, że każda dziewczyna, którą Pan uczy, chciałaby się z Panem przespać. No ale chwila, ONA? Wyobraża sobie Pan co by było, gdyby się ktoś dowiedział? – powiedziałem uśmiechając się z satysfakcją.
–A zastanawiałeś się co by było, gdyby ludzie dowiedzieli się co robisz Rogerowi? – urwał na chwilę. Przełknąłem ślinę, nikt nie może się o tym dowiedzieć, najpierw muszę skończyć z tym gnojem. Potem niech się dzieje co chce. – Tak jak myślałem. Więc jeżeli ja mam kryć ciebie, rób to samo. A teraz żegnam.- powiedział oschle i wypchnął Megan z pokoju.
Wyszedłem za nią i zamknąłem drzwi. Szliśmy w ciszy, nagle megan zagroziła mi drogę.
– Nie mów nic Justinowi, Proszę.- wyglądała na smutną. Zaśmiałem się cicho bez kszty chumoru. Dobra z niej aktoreczka.
-Teraz ci przykro? Trzeba było pomyśleć zanim rozłożyłaś nogi przed Westwick.- oznajmiłem i wyminąłem ją idąc dalej do pokoju Justina.
Co ta laska sobie myślała? Czy ona jest nie poważna? Justin to mój kumpel jak mogę ukrywać przed nim, że jego Dziewczyna Pieprzyła się z naszym NAUCZYCIELEM. To żałosne.
–Zayn, błagam. Poza tym, chyba nie chcesz żebym przestała ci pomagać? – znów zagrodziła mi drogę. Ta laska naprawde mnie wkurwia.
–Megan, do cholery. Jak ty to sobie wyobrażasz, co? Mam okłamywać jednego z moich przyjaciół? Co niby mam mu powiedzieć, "znalazłem twoją dziewczynę w biurze z nauczycielem o 3 nad ranem, ale nie bój się nic nie zaszło?"– westchnąłem ciężko. Miałem ochotę uderzyć ją w twarz, ale nie bije kobiet. Czasem żałuję, ale cholera, ona naprawde mi pomaga, jest przydatna. – Dobra niech ci będzie. Ale ja nie będę tłumaczył gdzie byłaś.- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
–Zostaw to mnie.- uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skakać z nogi na nogę w stronę pokoju.
Och tak, jest pijana. Pewnie powie coś w stylu „zgubiłam się w ciemnej części szkoły i zasnęłam”. Może nie powiem Justinowi co tu zaszło, ale zrobię co w mojej mocy, żeby pokazać mu jaka ona jest naprawdę.
- - - - - - - - - - - - -

Punkt widzenia Jean

Całą sobotę wraz z Hazel przesiedziałam w Kiblu. Tak to jest jak się „melanzuje” na dachu szkoły z Winem i wódka. Niall i Lou przychodzili co jakiś czas, żeby sprawdzić czy jeszcze żyjemy. Głowa bolała mnie niesmowicie, a jest już 18. Zaraz będzie kolacja, nie pójdę tam. Dzisiaj już nic nie przełknę oprócz wody. Ugh, kac jest męczący.
 Haz spała a ja leżałam w łóżku pod kołdra. Nie dość, że moja głowa pęka, to moje myśli nie dają mi spokoju. Moi rodzice nie zadzwonili do mnie ani razu odkąd wyleciałam z Irlandii. Wiem, nie pożegnałam się z nimi, ale byłam strasznie wściekła. Jak wy byście się czuli kiedy rodzice wysyłają cię na inny KONTYNENT, bo macie złe oceny. Może i nie byłam najlepszą córką, ale drażni mnie fakt, że nie obchodziło ich czy chociażby doleciałam. W sumie, jak Niall wyjechał, praktycznie nie bylo od niego ani słowa.
Wzięłam mój telefon i wybrałam nr do Nialla.
-Hej, młoda. Co jest?
-Wpadniesz do mnie na chwile?
- Pewnie, będę za jakieś 15 minut
– Ok, tylko cicho bo Hazel śpi. Przyjdź sam.- rozłączyłam się.
Około 15 minut później usłyszałam, że drzwi do naszego pokoju się otworzyły. Leżałam zmęczona na łóżku, Niall podszedł do mnie i usiadł no łóżku.
- Co jest mała? Coś się stało?- spytał zmartwiony. To takie słodkie, że tak się o mnie troszczy. Nigdy nie był dla mnie taki kochany. To zaczyna robić się podejrzane.
–Nie, chyba.- usiadłam na łóżku i spojrzałam mu w oczy. – Niall, rodzice nie dzwonili do mnie, odkąd wyleciałam z Irlandii. Fakt, na lotnisku powiedziałam im, że nie będę sie z nimi żegnać, bo to przez nich wyjeżdżam. Ale, nawet nie obchodzi ich czy w ogóle żyje? – powiedziałam prawie szeptem i spuściłam wzrok.
–Jean, to nie tak. Może poprostu są zapracowani?- motał się, tak jakby kłamał. Wiedział coś, ale nie chciał mi nic powiedzieć.
–Niall, nie kłam. Ty coś wiesz. O co do cholery chodzi? Hm?- oznajmiła podirytowanym głosem.
– Jean, uspokuj się ok? – westchnął ciężko.- Odkąd tu przyjechałem, rodzice urwali ze mną kontakt. Nie dzwonili, nie odpowiadali na smsy, maile, a nawet listy. Dlatego też, zdziwiłem się kiedy mama zadzwoniła. Powiedziała mi, że niedługo też tu przyjedziesz, to był dla mnie szok. Ty zawsze byłaś córeczką tatusia, nie sądziłem, że będzie chciał ci to zrobić. Ciesze się, że mam cię z powrotem, ale nie wiem o co chodzi rodzicom. Co do cholery chcą osiągnąć tym wszystkim? A co zrobią z Kim? Oddadza ją do dziadków? – zrobił się czerwony ze złości. On miał rację. Rodzice rzadko kiedy wspominali o Niallu i nie przypominam sobie, żeby z nim rozmawaili przez telefon. Nie wiem dlaczego, ale w moich oczach zebrały się łzy i przeistoczyły w cichy szloch. Położyłam się na łóżku i przycisnęłam twarz do poduszki. Blondyn położył się za moimi plecami i przytulał mnie wciąż powtarzając „ciii, będzie dobrze”. Cichy szloch, zamienił się w wielki płacz co obudziło Hazel. Zdezorietowana wstała i podeszła do mojego łóżka i kucnęła przy nim. Nie mam pojęcia, dlaczego płakałam. Nie miałam najlepszego kontaktu z rodzicami, może z tatą nie było tak źle. Zawsze mi pomagał i wstawiał się za mną. Za to mama, ugh ta kobieta mnie wkurwiała. Kiedy moje emocje już opadły, z powrotem usiadłam na łóżku i przetarłam dłonią mokre policzki. Haz patrzyła na nas ze zmarszczonymi brwiami. Wytłumaczyłam jej wszystko. Przytuliła mnie najmocniej jak mogła.
 –Dziewczyny, nie wychodziłyście dzisiaj nigdzie. Może przyjdziecie na naszą próbę?
-Próbę?- powiedziałam zaskoczona.
 –No tak, Ja, Zayn, Lou i Harry gramy w zespole. Nazywamy się The Way To Your Heart.
- Nie wiedziałam, że śpiewasz.
- Dobra, za ile macie tą próbę?-Hazel odezwała się po raz pierwszy. Brzmiała jakby pójście tam miało być męczarnią.
- Za 30 minut. Pośpieszcie się.- powiedział wychodząc z pokoju.

Perspektywa Hazel

Próba się rozpoczęła, oprócz nasbyła tam oczywiście trójca świeta; Megan i jej klony czyli Eleanori Perrie, Suki. Chłopcy zaśpiewali juź "Forever Young". Przyszedł czas na "Gotta Be You".

" Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart"/" Dziewczyno, dostrzegam w Twoich oczach, że jesteś zawiedziona
Bo to ja jestem tym głupcem, któremu ofiarowałaś swoje serce
Rozdarłem je na strzępy"

Dobra, czuję się troche niezręcznie. Mam wrażenie, że to o mnie.

" Can we fall, one more time?
Stop the tape and rewind
Oh and if you walk away I know I'll fade
Cause there is nobody else.
It's gotta be you"/" Czy możemy się zakochać, kolejny raz?
Zatrzymać taśmę, i przewinąć
Oh, jeśli teraz odejdziesz, wiem, że się rozpadnę
Bo nikt inny się dla mnie nie liczy
To musisz być ty"

Harry wyglądał tak dziwnie, na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. Co najdziwniejsze, patrzył się na mnie. Czułam jakbym miała się zaraz rozpłakać. Kurwa Hazza, czemu musisz mnie tak ranić? Nie wystarczająco jestem załamana? Wysyłasz mi tak cholernie mylne znaki, że czasami łudzę się, że moze troche ci na mnie zależy.
Zanim się zorientowałam piosenka się skończyła. Usłyszałam znajomy wstęp piosenki grany na pianinie przez Louisa.

" Now you were standing there right in front of me"/
"Stoisz naprzeciwko mnie"

Oh błagam tylko nie ta piosenka. Za dużo wspomnień,  te wszystkie chwile. Śpiewał to z takim... uczuciem.

"Don't let me, Don't let me
Don't let me go
Cause I'm tired of feeling alone"/"Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym ."

Ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Z każdym kolejnym słowem, moje serce śię rozrywało.

"Seems like these days I watch you from a far
Just trying to make you understand"/ " Wydaje się jakby ostatnimi dniami oglądam cię z daleka
Starając się byś zrozumiała"

Do oczu napłynęły mi łzy. O nie, nie będę płakała przed wszystkimi, a szczególnie przed nim. Wyszłam z sali szybkim krokiem i schowałam się w toalecie. Oczywiście Jean mnie znalazła.
- Hej mała, co się stało?
- Ta piosenka.- powiedziałam szeptem i pociągnęłam nosem.- Śpiewał mi ją zawsze do snu.- głos mi się załamał gdy wypowiadałam ostatnie słowo. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Rudowłosa dziewczyna przytuliła mnie do siebie. Moje łzy moczyły jej czarną bluzkę, którą miała na sobie.
W tej chwili wszystko we mnie uderzyło. Momenty gdy zasypiałam przy anielskim głosie Harrego. Kiedy myślał, że zasnęłam całował mnie w czoło i wychodził. To jak nosił mnie na barana. Jak napiliśmy się i biegaliśmy po ulicy w samej bieliźnie. Zaśmiałam się lekko. Byliśmy strasznie zalani.
Szkoda, że teraz też się zalewam, tylko że łzami.
- Tak bardzo za nim tęsknie.

Perspektywa Jean

Biedna Haz, wiem jak to jest. Kiedyś też miałam podobną sytuację. Z resztą, nie chcę teraz o tym myśleć.
Leżałam na łóżku, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.
- Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Jean?
- Sandra?
- Tak, cześć skarbie.
- Cześć, w końcu się odezwałaś.
- Oj, nie gniewaj się ale telefony do Miami są drogie.
- Dobra, nie ważne. Zgaduję, że chciałaś coś odemnie?
- Właściwie, to tak. Przechodziłam dzisiaj koło twojego domu. Co najdziwniejsze, nie było nikogo, ani nic w środku. Na zewnątrz stoi znak "Na Sprzedaż". Masz może mi coś do powiedzenia?
- CO?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz