wtorek, 18 lutego 2014

5


Rozdzial 5

Punkt widzenia Zayna

Justin poprosił mnie żebym poszukał tej suki. Normalnie bym tego nie zrobił, ale wisiałem Biebsowi przysługę.
Szedłem przez ciemny korytarz, w którym znajdowały się biura nauczycieli. Nikogo tu nie było, w końcu była 4 nad ranem, a dziś piątek, a raczej już sobota. Nie mam żadnego jebanego pomysłu dlaczego miałaby tu być. Ostatnią rzeczą jaką chciałem teraz robić, było szukanie osoby której szczerze nienawidzę. Właściwie jak coś by jej się stało, nie narzekałbym. Musiałem wyjść z imprezy żeby jej szukać, czujecie jak bardzo jestem wkurwiony?
Jedyne światło na korytarzu wydobywało się spod drzwi jednego z pokoji. Czekaj co?
Przecież nikogo nie powinno tu być, zwłaszcza o tej porze. Usłyszałem cichy głos kobiety, jakby mamrotała jakieś przekleństwa. Podszedłem bliżej i przyłożyłem ucho do drzwi. Z wewnątrz dobiegł mnie głos mężczyzny, mówił coś, jakby imię, brzmiało jak... „Megan”.
Nieee, to nie może być ona. Chociaż...?
Jednym kopnięciem otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazał się obraz, który nie koniecznie chciałem zobaczyć. Na biurku leżała goła MEGAN, a na niej Ross Westwick, NAUCZYCIEL matematyki.
Skrzywiłem się na ten widok, wstawiłem prawa reke przed siebie żeby zasłonić tą obrzydliwą scenę. Oderwali się od siebie i złapali jakieś ubrania, żeby przykryć swoje „strefy” intymne. Zaśmiałem się szyderczo i spojrzałem na Megan.
–Ładnie to tak zdradzać swojego, popularnego chłopaka?- położyłem nacisk na słowo „swojego”. Można się było tego spodziewać. Ale Justin oczywiście tego nie widział, przy nim zachowywała się jak milutka, kochająca dziewczyna. Niestety, Justin jeszcze nie zna jej drugiej strony osobowości. Ale spokojnie, jeszcze troche.
 Megan tylko wbiła wzrok w ziemię nie wiedząc co powiedzieć. – Ubieraj się, twój kochaś cie szuka.- spojrzałem na prawie ubranego, szanownego pana Rossa. – Wiadomo, że każda dziewczyna, którą Pan uczy, chciałaby się z Panem przespać. No ale chwila, ONA? Wyobraża sobie Pan co by było, gdyby się ktoś dowiedział? – powiedziałem uśmiechając się z satysfakcją.
–A zastanawiałeś się co by było, gdyby ludzie dowiedzieli się co robisz Rogerowi? – urwał na chwilę. Przełknąłem ślinę, nikt nie może się o tym dowiedzieć, najpierw muszę skończyć z tym gnojem. Potem niech się dzieje co chce. – Tak jak myślałem. Więc jeżeli ja mam kryć ciebie, rób to samo. A teraz żegnam.- powiedział oschle i wypchnął Megan z pokoju.
Wyszedłem za nią i zamknąłem drzwi. Szliśmy w ciszy, nagle megan zagroziła mi drogę.
– Nie mów nic Justinowi, Proszę.- wyglądała na smutną. Zaśmiałem się cicho bez kszty chumoru. Dobra z niej aktoreczka.
-Teraz ci przykro? Trzeba było pomyśleć zanim rozłożyłaś nogi przed Westwick.- oznajmiłem i wyminąłem ją idąc dalej do pokoju Justina.
Co ta laska sobie myślała? Czy ona jest nie poważna? Justin to mój kumpel jak mogę ukrywać przed nim, że jego Dziewczyna Pieprzyła się z naszym NAUCZYCIELEM. To żałosne.
–Zayn, błagam. Poza tym, chyba nie chcesz żebym przestała ci pomagać? – znów zagrodziła mi drogę. Ta laska naprawde mnie wkurwia.
–Megan, do cholery. Jak ty to sobie wyobrażasz, co? Mam okłamywać jednego z moich przyjaciół? Co niby mam mu powiedzieć, "znalazłem twoją dziewczynę w biurze z nauczycielem o 3 nad ranem, ale nie bój się nic nie zaszło?"– westchnąłem ciężko. Miałem ochotę uderzyć ją w twarz, ale nie bije kobiet. Czasem żałuję, ale cholera, ona naprawde mi pomaga, jest przydatna. – Dobra niech ci będzie. Ale ja nie będę tłumaczył gdzie byłaś.- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
–Zostaw to mnie.- uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skakać z nogi na nogę w stronę pokoju.
Och tak, jest pijana. Pewnie powie coś w stylu „zgubiłam się w ciemnej części szkoły i zasnęłam”. Może nie powiem Justinowi co tu zaszło, ale zrobię co w mojej mocy, żeby pokazać mu jaka ona jest naprawdę.
- - - - - - - - - - - - -

Punkt widzenia Jean

Całą sobotę wraz z Hazel przesiedziałam w Kiblu. Tak to jest jak się „melanzuje” na dachu szkoły z Winem i wódka. Niall i Lou przychodzili co jakiś czas, żeby sprawdzić czy jeszcze żyjemy. Głowa bolała mnie niesmowicie, a jest już 18. Zaraz będzie kolacja, nie pójdę tam. Dzisiaj już nic nie przełknę oprócz wody. Ugh, kac jest męczący.
 Haz spała a ja leżałam w łóżku pod kołdra. Nie dość, że moja głowa pęka, to moje myśli nie dają mi spokoju. Moi rodzice nie zadzwonili do mnie ani razu odkąd wyleciałam z Irlandii. Wiem, nie pożegnałam się z nimi, ale byłam strasznie wściekła. Jak wy byście się czuli kiedy rodzice wysyłają cię na inny KONTYNENT, bo macie złe oceny. Może i nie byłam najlepszą córką, ale drażni mnie fakt, że nie obchodziło ich czy chociażby doleciałam. W sumie, jak Niall wyjechał, praktycznie nie bylo od niego ani słowa.
Wzięłam mój telefon i wybrałam nr do Nialla.
-Hej, młoda. Co jest?
-Wpadniesz do mnie na chwile?
- Pewnie, będę za jakieś 15 minut
– Ok, tylko cicho bo Hazel śpi. Przyjdź sam.- rozłączyłam się.
Około 15 minut później usłyszałam, że drzwi do naszego pokoju się otworzyły. Leżałam zmęczona na łóżku, Niall podszedł do mnie i usiadł no łóżku.
- Co jest mała? Coś się stało?- spytał zmartwiony. To takie słodkie, że tak się o mnie troszczy. Nigdy nie był dla mnie taki kochany. To zaczyna robić się podejrzane.
–Nie, chyba.- usiadłam na łóżku i spojrzałam mu w oczy. – Niall, rodzice nie dzwonili do mnie, odkąd wyleciałam z Irlandii. Fakt, na lotnisku powiedziałam im, że nie będę sie z nimi żegnać, bo to przez nich wyjeżdżam. Ale, nawet nie obchodzi ich czy w ogóle żyje? – powiedziałam prawie szeptem i spuściłam wzrok.
–Jean, to nie tak. Może poprostu są zapracowani?- motał się, tak jakby kłamał. Wiedział coś, ale nie chciał mi nic powiedzieć.
–Niall, nie kłam. Ty coś wiesz. O co do cholery chodzi? Hm?- oznajmiła podirytowanym głosem.
– Jean, uspokuj się ok? – westchnął ciężko.- Odkąd tu przyjechałem, rodzice urwali ze mną kontakt. Nie dzwonili, nie odpowiadali na smsy, maile, a nawet listy. Dlatego też, zdziwiłem się kiedy mama zadzwoniła. Powiedziała mi, że niedługo też tu przyjedziesz, to był dla mnie szok. Ty zawsze byłaś córeczką tatusia, nie sądziłem, że będzie chciał ci to zrobić. Ciesze się, że mam cię z powrotem, ale nie wiem o co chodzi rodzicom. Co do cholery chcą osiągnąć tym wszystkim? A co zrobią z Kim? Oddadza ją do dziadków? – zrobił się czerwony ze złości. On miał rację. Rodzice rzadko kiedy wspominali o Niallu i nie przypominam sobie, żeby z nim rozmawaili przez telefon. Nie wiem dlaczego, ale w moich oczach zebrały się łzy i przeistoczyły w cichy szloch. Położyłam się na łóżku i przycisnęłam twarz do poduszki. Blondyn położył się za moimi plecami i przytulał mnie wciąż powtarzając „ciii, będzie dobrze”. Cichy szloch, zamienił się w wielki płacz co obudziło Hazel. Zdezorietowana wstała i podeszła do mojego łóżka i kucnęła przy nim. Nie mam pojęcia, dlaczego płakałam. Nie miałam najlepszego kontaktu z rodzicami, może z tatą nie było tak źle. Zawsze mi pomagał i wstawiał się za mną. Za to mama, ugh ta kobieta mnie wkurwiała. Kiedy moje emocje już opadły, z powrotem usiadłam na łóżku i przetarłam dłonią mokre policzki. Haz patrzyła na nas ze zmarszczonymi brwiami. Wytłumaczyłam jej wszystko. Przytuliła mnie najmocniej jak mogła.
 –Dziewczyny, nie wychodziłyście dzisiaj nigdzie. Może przyjdziecie na naszą próbę?
-Próbę?- powiedziałam zaskoczona.
 –No tak, Ja, Zayn, Lou i Harry gramy w zespole. Nazywamy się The Way To Your Heart.
- Nie wiedziałam, że śpiewasz.
- Dobra, za ile macie tą próbę?-Hazel odezwała się po raz pierwszy. Brzmiała jakby pójście tam miało być męczarnią.
- Za 30 minut. Pośpieszcie się.- powiedział wychodząc z pokoju.

Perspektywa Hazel

Próba się rozpoczęła, oprócz nasbyła tam oczywiście trójca świeta; Megan i jej klony czyli Eleanori Perrie, Suki. Chłopcy zaśpiewali juź "Forever Young". Przyszedł czas na "Gotta Be You".

" Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart"/" Dziewczyno, dostrzegam w Twoich oczach, że jesteś zawiedziona
Bo to ja jestem tym głupcem, któremu ofiarowałaś swoje serce
Rozdarłem je na strzępy"

Dobra, czuję się troche niezręcznie. Mam wrażenie, że to o mnie.

" Can we fall, one more time?
Stop the tape and rewind
Oh and if you walk away I know I'll fade
Cause there is nobody else.
It's gotta be you"/" Czy możemy się zakochać, kolejny raz?
Zatrzymać taśmę, i przewinąć
Oh, jeśli teraz odejdziesz, wiem, że się rozpadnę
Bo nikt inny się dla mnie nie liczy
To musisz być ty"

Harry wyglądał tak dziwnie, na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. Co najdziwniejsze, patrzył się na mnie. Czułam jakbym miała się zaraz rozpłakać. Kurwa Hazza, czemu musisz mnie tak ranić? Nie wystarczająco jestem załamana? Wysyłasz mi tak cholernie mylne znaki, że czasami łudzę się, że moze troche ci na mnie zależy.
Zanim się zorientowałam piosenka się skończyła. Usłyszałam znajomy wstęp piosenki grany na pianinie przez Louisa.

" Now you were standing there right in front of me"/
"Stoisz naprzeciwko mnie"

Oh błagam tylko nie ta piosenka. Za dużo wspomnień,  te wszystkie chwile. Śpiewał to z takim... uczuciem.

"Don't let me, Don't let me
Don't let me go
Cause I'm tired of feeling alone"/"Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym ."

Ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Z każdym kolejnym słowem, moje serce śię rozrywało.

"Seems like these days I watch you from a far
Just trying to make you understand"/ " Wydaje się jakby ostatnimi dniami oglądam cię z daleka
Starając się byś zrozumiała"

Do oczu napłynęły mi łzy. O nie, nie będę płakała przed wszystkimi, a szczególnie przed nim. Wyszłam z sali szybkim krokiem i schowałam się w toalecie. Oczywiście Jean mnie znalazła.
- Hej mała, co się stało?
- Ta piosenka.- powiedziałam szeptem i pociągnęłam nosem.- Śpiewał mi ją zawsze do snu.- głos mi się załamał gdy wypowiadałam ostatnie słowo. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Rudowłosa dziewczyna przytuliła mnie do siebie. Moje łzy moczyły jej czarną bluzkę, którą miała na sobie.
W tej chwili wszystko we mnie uderzyło. Momenty gdy zasypiałam przy anielskim głosie Harrego. Kiedy myślał, że zasnęłam całował mnie w czoło i wychodził. To jak nosił mnie na barana. Jak napiliśmy się i biegaliśmy po ulicy w samej bieliźnie. Zaśmiałam się lekko. Byliśmy strasznie zalani.
Szkoda, że teraz też się zalewam, tylko że łzami.
- Tak bardzo za nim tęsknie.

Perspektywa Jean

Biedna Haz, wiem jak to jest. Kiedyś też miałam podobną sytuację. Z resztą, nie chcę teraz o tym myśleć.
Leżałam na łóżku, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.
- Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Jean?
- Sandra?
- Tak, cześć skarbie.
- Cześć, w końcu się odezwałaś.
- Oj, nie gniewaj się ale telefony do Miami są drogie.
- Dobra, nie ważne. Zgaduję, że chciałaś coś odemnie?
- Właściwie, to tak. Przechodziłam dzisiaj koło twojego domu. Co najdziwniejsze, nie było nikogo, ani nic w środku. Na zewnątrz stoi znak "Na Sprzedaż". Masz może mi coś do powiedzenia?
- CO?!

czwartek, 16 stycznia 2014

4

Perspektywa Hazel

Wychodząc z pokoju, drzwi zamknęłam najciszej jak tylko potrafiłam. Zaczęłam się zastanawiać coraz głębiej co się tak właściwie przed chwilą stało. Szłam tak bardzo zamyślona, że nie zauważyłam kiedy jedna z najbardziej srogich nauczycielek zagrodziła nam drogę. Jean mocno szturchnęła mnie za rękaw bluzy. Mina kobiety była bardziej groźna niż zazwyczaj, włosy miała spięte w wysokiego kucyka, a jej drobne ciało zakrywał jedwabny szlafrok.  Biorąc pod uwagę,  że nadal znajdowałyśmy się na terenie chłopaków, a było już grubo po północy wpadłyśmy w niezłe tarapty.

Perspektywa Jean

Cudownie, tydzień zostawania po lekcjach. Dopiero drugi dzień w szkole, a ja już jestem uziemiona. Leżałyśmy już w swoich łóżkach patrząc na siebie nawzajem, choć Hazel zdawała się być myślami gdzie indziej. Postanowiłam przerwać ciszę.
-Justin i Harry przyszli do pokoju, mówili coś o jakimś typku.- Hazel szerzej otworzyła oczy.
-Ty też to słyszałaś?- spytała zaskoczona.
-Tak, nie mam pojęcia o co im chodziło.
– Ja też nie. Wiem tylko że byli wściekli na kogoś.

- - - - - - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - -

Ten tydzień minął bez żadnych niespodzianek. Codziennie zostawałyśmy po lekcjach, a w weekend nie mogłyśmy wyjść poza teren szkoły. Można powiedzieć, że razem z Hazel „zbliżyłyśmy” się do siebie. A zwłaszcza teraz.
Siedziałyśmy właśnie na dachu szkoły. Mieściła się tu mała szklarnia, reszta placu była pusta. Tylko w starej fontannie rosło małe drzewko. Hazel mówiła, że jeszcze rok temu cała paczka tutaj przychodziła, ale coś się zmieniło.
- Prawdopodobnie wszyscy zapomnieli już o tym miejscu.- siedziałyśmy na podłodze przyglądając się gwiazdą. Przykryłam się bardziej kocem i wzięłam kolejny łyk wina. Chłopcy wychodzili dzisiaj i zostawili to nam, bo jak wiecie nie mogłyśmy wychodzić, a była sobota
– Około pół roku temu. Kiedy zaczęła się szkoła po wakacjach, ja i Harry przychodziliśmy tutaj jako jedyni. Zabierał ze sobą koc i koszyk piknikowy z różnymi owocami.- zaśmiała się leciutko.- Tak, potrafił być taki kochany. Siedzieliśmy tutaj i rozmawialiśmy. Mówiliśmy sobie o wszystkim, jak najlepsi przyjaciele. Którymi wtedy byliśmy. Śpiewał mi piosenki a ja zasypiałam, rano budziłam się w swoim łóżku.- westchnęła. Uśmiechała się a łzy zebrały jej się w oczach. Nie byłam pewna czy powinnam zapytać, ale wzięłam kolejny łyk i zabrałam się na odwagę.
– Co się stało? Bo teraz, wygląda to jakbyście się nienawidzili.- spojrzałam na nią zaciekawiona. Zauważyłam, że mój i Hazel kieliszek jest już pusty. Sięgnęłam po butelkę czerwonego wina, ale niestety, też była pusta. – Hazel, wino się skończyło.- powiedziałam już lekko pijana. Chciałam więcej alkoholu. Nie oceniajcie mnie, czasem poprostu czujesz taką potrzebę, żeby upić się i nie czuć żadnego bólu, albo pozwolić mu wydostać się na zewnątrz
–Nie martw się.- wstała i weszła do szklarni.- Zawsze mam tu coś.- przerwała grzebiąc gdzieś w kwiatach.- Na specjalną okazję.- wyszła i uśmiechnęła się, wyciągnęła zza pleców wódkę i sok pomarańczowy. Usiadła  z powrotem na kocu i zrobiła nam na początek drinki. Podała mi napój. Trwałyśmy chwile w ciszy zanim, postanowiłam się odezwać.                                                                                                      
http://www.youtube.com/watch?v=DaYCWi3BFVM

– Więc, wracając do tematu. Ty i Harry wyglądacie, jakbyście naprawde nie przepadali za sobą. – oznajmiłam biorąc pierwszy łyk pomaranczowej substancji. Zachichotała, ale szybko spoważniała.
- To nie do końca jest takie, na jakie wygląda. Kiedyś ja i on byliśmy ze sobą blisko, nawet bardzo. Za wszelką cenę starałam się w nim nie zakochać. –zatrzymała się. – Ale mi nie wyszło. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, to mogło wszystko zniszczyć. Przez długi czas starałam się to ukryć, ale stawało się to coraz bardziej męczące. – westchnęła cicho.- Postanowiłam powiedzieć Harremu i kiedy już to zrobiłam, nie wydawał się zachwycony. Z drugiej strony wiedziałam, że tak się stanie, ale w głębi duszy miałam tą cholerną nadzieję. Przez która później się załamałam. – łzy zebrały się jej w oczach.- Zawsze wierzyłam, że nasza przyjaźń to coś więcej. Jak widać, myliłam się. Po tym wszystkim, Harry zaczął mnie unikać. Coraz częściej mnie spławiał i ignorował. Powiedziałam mu, żeby o wszystkim zapomniał, że chciałam tylko zobaczyć jego reakcję.- pociągnęła nosem i przytuliła się do swoich kolan.- Ale to nic nie zmieniło. On wiedział, że kłamię. Za dobrze mnie zna, żeby mógł w to uwierzyć. -  przerwała podchodząc do krawedzi budynku i wskakując na murek. Szybko wstałam w obawie, że coś sobie zrobi, w końcu byłyśmy po alkoholu.- Teraz czuję pustkę, której nie mogę niczym zapełnić.- łzy spływały jej po policzku, jedna po drugiej. Zauważyłam, że się chwieje.
–Może lepiej wróćmy na koc. Jesteśmy pijane, nie chcę żebyś spadła.- wzięłam jej rękę, ale wyrwała ją z mojego uścisku.
–Może ja chcę spaść.- powiedziała szeptem wciąż patrząc przed siebie. Wiatr rozwiewał jej włosy na wszystkie strony.
–Co ty w ogóle gadasz?!- przestraszona złapałam ją za rękę i pociągnęłam w moją stronę, tak że spadła z kamiennego murka prosto na mnie. Upadłam na plecy, ale cieszyłam się, że jest już bezpieczna na ziemi. Wstałam po czym podniosłam Hazel z podłogi.- Haz, wszystko ok?- zapytałam z troską w głosie.
–Myślę, że tak. Po prostu, bez mojego przyjaciela, moje życie nie ma sensu. Fakt znam go dopiero 2 lata. Mieszkaliśmy w Nowym Jorku, w jednym bloku. Około pół roku przed Akademikiem, poznaliśmy się. Był jedeynym człowiekiem, który mnie rozumiał.- przestała już płakać ale jej oczy nadal były lekko zaszklone.- Nadal coś do niego czuję i to mnie zabija. Moja „niechęć” do niego to chyba taki odruch obronny. Nie chcę, żeby ktoś wiedział, że jeszcze coś dla mnie znaczy. Zwłaszcza on.- wypiła swojego drinka do dna razem ze mną.- Może Hazza mnie nienawidzi, nie mam pojęcia. Poprostu zgaduje, że nasza przyjaźń nie znaczyła dla niego tyle co dla mnie. Pewnie myślał o mnie jak o zwyczajnej znajomej. – to były ostatnie słowa o Harrym, jakie tego wieczoru usłyszałam.

Punkt widzenia Hazel

Reszta późnego wieczoru minęła szybko. Śmiałyśmy się, wygłupiałyśmy. Byłyśmy już nieźle wstawione. Oglądałyśmy wschód słońca, kiedy przypomniało mi się, że musi być naprawdę późno.
– Um, Hazel?- zapytała cicho. Odwróciłam głowę w jej stronę z usmiechem, nie odrywając wzroku od widoku przed nami. – Jest czwarta. Powinnyśmy już chyba iść.
– Oh, tak. Masz rację, chodźmy.- spojrzałam na nią i podniosłam się z podłogi. Zrobiła to samo. Podeszłyśmy do schodów, ja zaczęłam schodzic, a Jean spojrzała ostatni raz na piękny krajobraz. Było stąd widać całe miasto, plus wschód słońca. Wzięła głęboki wdech świeżego powietrza i dołączyła do mnie
- Dziewczyny, co wy tu robicie? Macie szlaba a jest czwarta nad ranem.- usłyszałam głos Nialla za nami. Odwróciłam się i zobaczyłam jak blondyn idze w naszą stronę z Louisem. Nie wiem dlaczego ,ale zaczęłam się chisterycznie śmiać, Jean dołączyła do mnie. – wygląda na to, że jesteście nieźle zalane.- uśmiechnął się.- Ale chwila, jak do cholery mogłyście się tak upić jednym winem.- zmarszczył brwi. Razem z rudowłosą dziewczyną upadłyśmy na podłogę śmiejąc się jak nienormalne.- Dobra dziewczyny, chyba czas spać.- Niall wziął mnie na ręce, a Loui Jean. Zanieśli nas do pokoju i położyli do łóżek. Poczułam jak Niall przykrywa mnie kołdrą. Otworzyłam oczy, Jean już spała. Chłopcy nadal siedzieli u nas w pokoju, Lou na brzegu łóżka niebiesko-okiej ,a blondyn na moim.
–Nie mogę uwierzyć, że właśnie odprowadziliśmy do pokoju moje dwie małe dziewczynki.- odezwał się Niall.- Haz jest dla mnie jak młodsza siostra, jak Jean. Zrobiłbym wszystko żeby je chronić i wpierdolić tym którzy je zranili.- Louis zaśmiał się.
–Wiem. Jean jest taka piękna. Wydaje się być fajna, tak słodko wygląda kiedy śpi.
–Stary, wiem do czego zmierzasz. Powiem ci tylko, że ona jest twardą dziewczyną i ciężko o jej ‘serce’. Ale pamiętaj jeśli ją zranisz, nie będę patrzył na to, że jesteś moim przyjacielem.
- Rozumiem.
– Poza tym, nie licz na wiele. Wyglada na to, że już ktoś wpadł jej w oko. – nagle w pokoju rozległ się trzask otwieranych drzwi. Razem z Jean podniosłyśmy się i spojrzałyśmy w ich stronę, aby ujrzeć zdyszanego Justina.
 – Widzieliście gdzieś Megan? Wyszła około 3 godziny temu z imprezy bo powiedziała, że źle się czuje, ale nikt jej nie widział.

wtorek, 31 grudnia 2013

3


________________________________________________
Punkt widzenia Hazel

-Halo! Czas wstawać! Już 7:00 rano, macie pół godziny, aby się wyszykować i zejść na śniadanie. – Jęknęłam przywracając się na drugi bok, kiedy nasza opiekunka ściągnęła mi kołdrę z łóżka.  – Młoda damo, czas na spanie się skończył. Wstawaj i to w tej chwili. – mrugnęłam kilka razy i zwlokłam się z łóżka. – Pół godziny!- powtórzyła Pani Lynch wychodząc z naszego pokoju. Usiadłam na łóżku, uśmiechnęłam się lekko, kiedy poczułam słoneczne promienie na mojej twarzy. Wygląda na to, że moja ulubiona pogoda wróciła. Odwróciłam się w stronę łóżka Jean. Ku mojemu zdziwieniu, nie było jej tam. Siedziała na parapecie przy oknie, podziwiając krajobraz za nim. Usłyszałam dźwięk wody w łazience, co oznaczało, że Megan ja zajęła. Świetnie. Wiadomo, każdy potrzebuję doprowadzić się do porządku, ale tej lasce zajmowało to zbyt długo.
- Cześć, Jean. – Powiedziałam z uśmiechem przy czym pomachałam do niej ręką
–Hej.- odpowiedziała bez jakich kolwiek emocji. Nawet nie raczyła spojrzeć na mnie. Co się jej stało?
-Wszystko w porządku?-  zapytałam lekko podirytowana. Wczoraj była bardzo miła. Jej błękitne oczy lekko zerknęły na mnie
–Tak, nic mi nie jest. – powiedziała z prawie nie zauważalnym uśmiechem, na twarzy. Nie przekonało mnie to ale nie chciałam naciskać. Miała podkrążone oczy. Nie wiem co działo się w jej głowie,ale zgaduję że nie spała w nocy

- - - - - - - - -

Siedzieliśmy już wszyscy na stołówce zajadając naleśniki z syropem klonowym. Mimo stereotypow o złej kuchni w szkołach, nasze kucharki zawsze starały się nam dogodzić
–Hej ludzie. Tęskniliście za mną? – do stolika dosiadł sie nie kto inny jak Harry. Wywrocilam oczami kiedy puścił mi oczko i zajął miejsce obok. Po mojej prawej stronie siedziała Jean, na przeciwko nas siedzieli Loui, Niall i Justin. Przy prawym końcu stołu był Zayn, a przy lewym oczywiście królowa plastików.
Chłopcy zaczęli swoją niezwykle fascynująca rozmowę o piłce nożnej o ile dobrze słyszałam. Naprawde mnie to nie obchodziło. Harry zaczął podrywać Jean, nie no, Serio? Jeszcze tego brakuje, nie macie pojęcia jak bardzo denerwuje mnie to, że zachowuje się jakby mnie tu nie było. Na szczęście, rudo włosa dziewczyna zdawała się zauważyć, że Styles to typ podrywacza i nie bardzo była nim zainteresowana. W miły sposób próbowała mu pokazać żeby się odczepił ale on nadal naciskał.
Zdenerwowana odeszłam od stołu i poszłam po książki do mojej szfki. Co z niego za palant, podrywa każdą i łamie im serca. Dobrze wiedział, że gdyby zrobił coś siostrze Horana, miałby przesrane u nas wszystkich. Mógłby sobie odpuścić, tą jedną. Dlaczego ja sie w ogóle nim tak przejmuję? Przecież go nienawidze. Bynajmniej się staram.
___________________________________________________________________

Punkt widzenia Jean

Zielono oki brunet chyba dość mocno irytował Hazel. Odeszła od stolika i szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. To dziwne, dlaczego byli dla siebie tacy nie mili? Fakt faktem, że Harry jest typem który flirtuje z każdą dziewczyną, co może denerwować większość otoczenia. Ale to wyglądało jakby po części była zazdrosna, skompromitowana i zraniona. Nie mam pojęcia co się między nimi stało, ale to na pewno nie była zwykla przyjaźń.

- - - - -
http://www.youtube.com/watch?v=Kxx77jHieKc

Spotkałam Hazel przy szafkach, wyciągnęłyśmy wszystkie potrzebne książki.
–Co masz pierwsze?- zapytała przeczesując ręką włosy.
–Chemię.
–Tą lekcję mamy razem, chodź za mną. – powiedziała zanim poszła w prawo. Szłyśmy dość szerokim zatłoczonym korytarzem. Pod ścianami stały szare szafki uczniów. Niektóre z nich miały graffiti na drzwiczkach. Typowe. Po kilku minutach przeciskania się pomiędzy tłumem ludzi idących na lekcje, znalazłyśmy się pod klasą.
– Idź do nauczyciela, przedstaw się, powiedz że jesteś tu nowa i zapytaj gdzie masz usiąść.- oznajmiła po czym weszła do klasy i niechętnie zajęła swoje miejsce obok Stylesa. Powolnym krokiem weszłam do środka i podeszłam do biurka.
– Dzień dobry, jestem Jean Horan. Jestem tu nowa i nie za bardzo wiem gdzie mam usiąść.- starsza kobieta w okularach podniosła głowę i przyjrzała mi się dokładnie.
 – Ah tak, Pani Lynch wspomniała mi coś o tobie.- uśmiechnęła się przyjaźnie i rozejrzała po klasie. – Tam jest jedno wolne miejsce, możesz tam usiąść. – wskazała palcem na miejsce przed biurkiem Hazel i Harrego. O nie, przy moim Stoliku siedział nie kto inny jak Justin Bieber. Część mnie cieszyła się bo będę mogła z bliska przyglądać się jego przystojnej postaci, ale druga część zdała sobie sprawę z jego nie krytej nienawiści do mnie.
Podziękowałam nauczycielce i leniwie przeszłam przez klase żeby zająć swoje miejsce. Odsunęłam krzesło na co, brązowe oczy chłopaka zwróciły się w moją stronę.
–O Boże, znowu ona.- wymamrotał pod nosem przywracając oczami. Postanowiłam to zignorować. Usiadłam na krześle i wyjęłam swoje podręczniki i coś do pisania.
–Dzisiaj waszym zadaniem będzie przeczytać temat na stronie 155 w podręczniku, a następnie odpowiedzieć na pytania na stronie 157. – powiedziała Pani Mure zapisując czarnym mazakiem numery stron na białej tablicy. – Jakieś pytania? – odwróciła się w stronę uczniów. Nikt się nie odezwał więc kobieta usiadła przy swoim biurku.
–Pani Mure, nie mam podręcznika. – oznajmił jakiś chłopak siedzący za mną. Okazało się, że to Harry.
–Więc wygląda na to, że będziesz musiał grzecznie poprosić koleżankę obok, aby użyczyła ci swojej książki. -  podniosła wzrok nad swoje okulary i zerknęła na Harrego z obojętna miną przekładając jakieś papiery. Odwróciłam się na moim krześle, Hazel patrzyła się w przestrzeń. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji do póki zielono oki brunet nie spytał ją czy mogłaby podzielić się książka. Na jej twarz wdarł się satysfakcjonujący uśmieszek, kiwnęła lekko głową. Wyraźnie cieszyła się, że musiał użyć słowa „Proszę”. Sięgając po książkę, wolną ręką odgarnął swoje niesforne loki z czoła. Podręcznik leżał teraz po stronie Harrego, kiedy tylko niebiesko oka dziewczyna to zauważyła, ze złością przesunęła podręcznik na środek stolika. Przewróciła oczami i zaczęła czytać temat, więc zrobiłam to samo.
Starałam się skupić na chemii, ale chłopak obok ciągle mnie rozpraszał. Jego perfekcyjnie ułożone , jasno brązowe włosy. Karmelowo brązowe oczy w których odbijały się światła. Jego malinowe usta, które układały się w idealne serce gdy robił coś na kształt dzióbka. Sposób w jaki jego język zwilzal wargi. Zapierające dech w piersiach kości policzkowe, które dodawały mu poważnego wyglądu. Spora ilość pieprzyków na twarzy i szyi. Gęste brwi i długie rzęsy. Jego lewa ręka pokryta była tatuażami. Z tego co zdążyłam zauważyć, od wewnętrznej strony łokcia miał napis „believe” i oko, od zewnętrznej strony miał różę.
Klatka piersiowa brazowo okiego bruneta zaczęła drżeć i usłyszałam cichy chichot dochodzący z jego ust co wyrwało mnie z zamyślenia. Nie spoglądając na mnie powiedział:
– Gapisz się na mnie.- uśmiechnął się co pozwoliło jego perfekcyjnie białym zębom i małym dołeczkom, ujrzeć światło dzienne. Zarumieniłam się zdając sobie sprawę z tego, że od około dziesięciu minut przyglądałam się mu. Co ja mam poradzić na to że jest tak bardzo słodki, a zarazem przystojny i pociągający. Był po prostu definicją PERFEKCJI, w ludzkim wcieleniu.

- - - -

Na przerwie lanczowej Niall zaproponował oglądanie jakiegoś filmu u nich w pokoju, zgodziłyśmy się.  Po lekcjach poszłyśmy wziąść szybki prysznic i przebrać się. O 18 zeszliśmy na kolację, a około godzinę później siedziałyśmy już u chłopaków oglądając jakiś film akcji. Było już po 19, a film nie za bardzo mnie interesował. Leżałam na łóżku Nialla z Hazel pod kocem, która zaczęła zasypiać. Biorąc pod uwagę fakt, że wstałyśmy o 7, byłyśmy dość zmęczone. Zauważyłam, że Niall położył się na łóżku Harrego. A właśnie, gdzie jest Harry i Justin? W sumie Justin może być u królowej plastiku, ale Harry?  Nie ważne, może wyszedł się przejść czy coś. Hazel zdążyła już zasnąć, a mi naprawdę chciało się spać. Chcąc, nie chcąc powieki same mi się zamykały i zasnęłam.

Punkt widzenia Hazel

Ostatnią rzeczą którą pamiętam był zaczynający się film. Podnosząc głowę zauważyłam, że na ekranie telewizora leciały już końcowe napisy, co musiało znaczyć, że wszyscy zasnelismy. Chwilę potem usłyszałam głośne kroki zbliżające się w stronę pokoju w którym się teraz znajdowaliśmy. Odruchowo szybko położyłam głowę na poduszcze i przymykając lekko powieki udawałam, że śpię. Ktoś głośno nacisnął na złotą klamke otwierając tym skrzypiące drzwi.
-Przysięgam kurwa, jeśli ten typek jeszcze raz coś takiego wywinie. Nie ręcze za siebie.- po głosie rozpoznałam, że to Justin.
–Wiem, skurwiel za to zapłaci.- usłyszałam niski głos, Harry. -Ale uspokuj się kurwa, bo ich wszystkich obudzisz.
–Chodźmy stąd, bo zaraz ich rozpierdole.- wzdrygnęłam sie kiedy jeden z nich trzasnął drzwiami pokoju.
Kiedy otrząsnęłam się z tego co się właśnie stało, przyciągnęłam się i wstałam tak jakbym faktycznie spała. Obudziłam Jean i powiedziałam że musimy iść, było około 12 w nocy. Obyśmy tylko nie wpadły na jakiegoś nauczyciela.
Co to do chuja było? O czym oni w ogóle rozmawiali? To musiało być coś poważnego. Zastanawiałam się czy byłam jedyną osobą która wszystko słyszała.


________________________________________________

wtorek, 10 grudnia 2013

2 'Jealous?'

Punkt widzenia Hazel


-Megan zostaw ją zanim ci podkład z mordy spadnie. – zakpiłam z niskiej blondynki która stała przede mną.
–O proszę, znalazła się obrończyni zwierząt...-odpyskowała, a ja ignorując  ją kontynuowałam. 
 -Pamiętaj, że ta szkoła nie jest twoja. Jesteś tu dopiero od pół roku, a zachowujesz się jak nie wiem kto. - Megan dwa razy pstryknęła swoimi palcami, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła razem ze swoimi dwoma klonami. Ta laska chyba naprawdę ma się za księżniczkę. Odwróciłam się do dziewczyny, która padła ofiarą wytworni plastiku.
-Czy ty przypadkiem nie jesteś siostrą naszego Irlandczyka?
-Tak. Nie widziałaś go przypadkiem? – wygladała na zmieszaną.
–Chodź, zaprowadzę cię do niego. – uśmiechnęła się i zaczęłam iść pewnym krokiem, dobrze znając drogę do jego pokoju. Po chwili jednak zatrzymałam się i odwróciła do dziewczyny.  
–A tak przy okazji, jestem Hazel Avenue, najlepsza przyjaciółka twojego brata. – powiedziałam głosem pełnym dumy. Wyglądała na zaskoczona.
–Milo mi cię poznać. Ja jestem Jean Horan. – uśmiechnęła się.
–Dobrze wiem kim jesteś. – zaśmiałam się. –I szczerze mówiąc, nie mogłam się doczekać, żeby cie w końcu zobaczyć. –Zakomunikowałam wchodząc do prawego skrzydła szkoły, w którym znajdowały się łazienki i sypialnie chłopców.
–Właśnie wchodzimy na strefę męska. Możemy tutaj przebywać tylko pomiędzy 8 rano a 9 wieczorem. - wytłumaczył m jej jedna z wielu  zasad szkoły przy czym odruchowo wymachiwałam rękoma. 
 –Wow widzę, ze naprawdę macie tu niezły rygor – powiedziała wyraźnie niezadowolona. Pamiętam, ze kiedy dowiedziałam się o tym, byłam równie zniesmaczona.
–Przyzwyczaisz się. – powiedziałam klepiąc ja po ramieniu. Wolna ręka złapałam Klamkę pokoju numer 69 w którym mieszkali chłopcy, w tym nasza Sex bomba, Harry Styles, Oh ironio. Bez pukania wtargnęłyśmy do pomieszczenia gdzie siedział Niall i reszta chłopców.
–Siema, dziewczynki – kiwnęłam głową w ich stronę.
–Ha ha jak zwykle zabawna.- Westchnął sarkastycznie Niall po czym dodał. –O, znalazłaś moja zgubę – uśmiechnął się Niall podchodząc do Jean i wrzucił ja sobie na plecy.
__________________________________________________
Jean punkt widzenia
-Niall, postaw mnie!! – wykrzyczałam przez śmiech, a on zamiast mnie postawić zaczął kręcić się wokół własnej osi. Nagle upadliśmy na łóżko. Śmiejąc się histerycznie zeszłam z jego pleców.
–Awww, słodko – usłyszałam Hazel chichocząca w rogu pokoju.
–Chlopcy, przedstawiam wam moją siostrę, Jean. – powiedział Niall kiedy już się uspokojiliśmy. Pomachałam do nich.
–Jean, to jest Harry. – wskazał na Bruneta o kręconych włosach, a ten uśmiechnął się sympatycznie ukazując swoje dołeczki na policzkach. Był naprawdę przystojny, słodki ale tez pociągający. Nie był w moim typie ale jak na moje oko to panny za nim latały. Następnie wskazał palcem na mulata.
–Jestem Zayn. – Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu odsłaniając rząd białych zębów. –A to Louis. – powiedział mój brat wskazując broda na niskiego przystojniaka. W jego (zielonych?) oczach pojawił się błysk kiedy szeroko je otworzył. Patrzył się na mnie przez chwile z lekko rozchylonymi wargami. Postanowiłam przerwać niezręczną cisze. – Milo mi was poznać chłopaki. – Uśmiechnęłam się szeroko do nich na co się zaśmiali. – Brakuje tu jeszcze tylko Justina, pewnie siedzi u tej swojej dziewczyny. – powiedział Niall nakładając nacisk na słowo „dziwczyna”. Nie mam pojęcia o co chodziło ale skinęłam głową.
–Nawet ładna – powiedział Harry poruszając brwiami. Rumieniąc się odwróciłam wzrok w stronę Hazel.
–Na niej łap nie położysz.- powiedziała przez zęby. Wyglądała na wściekłą, wbijała wzrok w podłogę z wyraźnie zaciśniętą szczęką. Niall zauważając to odezwał się. – Może lepiej już idźcie, robi się późno, a nie chce żebyście wpadły w kłopoty.- powiedział drapiąc się po karku.
–Um, tak masz racje. Jestem tez trochę zmęczona.- powiedziałam i odwróciłam się do ciemnowłosej, szczupłej dziewczyny. – Mogłabyś zaprowadzić mnie do pokoju?
- Pewnie, tylko pokarz mi swój numerek. – podałam jej kluczyk. – Oh, wygląda na to, ze mamy razem pokój – uśmiechnęła się słabo. 
– To siema laseczki, widzimy się jutro. – Hazel mrugnęła w stronę chłopaków z wielkim uśmiechem, widać humor jej troszkę wrócił. Zaśmiałam się ze sposobu w jaki ich nazywała. Wyszłyśmy z pokoju, jak zgaduje, w stronę skrzydła dziewczyn. Idąc przez wielkie schody na głównym holu, przeszłyśmy do lewej części szkoły. Zobaczyłam przed sobą wielkie czarne drzwi z tabliczka „ Sypialnie Dziewczat”.Hazel pchnęła je, a moim oczom ukazał się długi korytarz. Ściany były pokryte pół zielono pół brązowa tapeta. Stare i wyblakłe już panele przykrywał czerwony, wąski dywan w kwiatowe wzory. Po lewej i prawej stronie miałyśmy białe drzwi z różnymi numerami. Wreszcie po kilku minutach stałyśmy przed drzwiami ze złotym numerem „114”. 
 –Niestety, nie mam dla ciebie dobrych wieści. – Powiedziała trzymając srebrną klamkę. Zdziwiłam się, no bo co jeszcze może mnie dobić? Już mi wystarczy, że muszę tu być. 
– Co masz na myśli? – skrzywiłam się. 
– Zobaczysz – oznajmiła otwierając drzwi.
Moje źrenice się rozszerzyły, kiedy zobaczyłam przystojnego szatyna z korytarza i królową plastików całujących się na łóżku. Spojrzałam na Hazel, a ona wywróciła na nich oczami. Odchrzaknęła znacząco na co oboje odskoczyli od siebie i usiedli na łóżku. Megan uśmiechnęła się łobuzersko i z satysfakcja patrzyła na mnie. – Ty i Megan już się znacie, a to jest Justin, ostatni członek naszej paczki, którego nie było w pokoju. – Oznajmiła patrząc w moja stronę. – Justin, to jest Jean, siostra Nialla. – tym razem zwracając się do chłopaka.
– Cześć. – powiedział z zaciśniętymi zębami i kamiennym wyrazem twarzy.
_______________________________________________________________________

W tle

Punkt widzenia Hazel

Spojrzałam na Jusa z zastanowieniem. Zwykle jest miły dla wszystkich. Mówiąc wszystkich, mam na myśli WSZYSTKICH! To sympatyczny i przyjacielski chłopak.
–Co ty tu do cholery robisz? Śledzisz Justina?- Megan zaśmiała się z wyższością, a Justin spojrzał się na Jean z czerwonymi polikami ze złości. Usiadłam na swoim łóżku nie spuszczając wzroku z całej trójki.
–Jean od dzisiaj będzie mieszkała z nami, cieszysz się?- zapytałam nie oczekując nawet odpowiedzi.
–Musze już iść. – Odezwał się chłopak i wszedł z zaciśniętymi pięściami. Wow, ta dziewczyna naprawdę musiała znaleźć mu za skore. Dzień się jeszcze nie skończył a ona zdążyła znaleźć wrogów.  Tak samo szybko jak Bieber z pokoju wyszła Megan, zostawiając mniel sam na sam z nowa. Wskazałam Jean do których szafek może włożyć swoje ubrania i które łóżko od dziś  należy do niej. Łączyło się ono z moim w nogach, tak abyśmy mogły widzieć się nawzajem leżąc z głową na poduszkach.
–Hazel, mogłabyś pokazać mi gdzie jest łazienka? – spytała niebiesko oka dziewczyna. 
– Za tobą.- wskazałam czarne drzwi przy łóżku naszej szkolnej „mendy”. Związała swoje rude włosy w niechlujny kok i weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wreszcie miałam trochę czasu, żeby pomyśleć. Dzisiejsze spotkanie z Harrym było dziwne, złapałam go na pieprzeniu się z kolejna laska. Powinnam już dawno się do tego przyzwyczaić, ale jakoś nie potrafię. Nie zawsze Harry był takim dziwkarzem. Kiedyś przyjaźniliśmy się , byliśmy ze sobą bardzo blisko. Zachowywaliśmy się jak para, ale żadne z nas nie dążyło siebie tak mocnym uczuciem. Owszem kochaliśmy się ale jako przyjaciele, nic więcej. Bynajmniej tak mi się zdawało.

środa, 13 listopada 2013

1 " New Place, New Life"


Punkt Widzenia Jean

Siedząc w samolocie i słuchając muzyki myślałam o tym, jak bardzo pożegnania bolą. Tym bardziej jak wyjeżdża się, na co najmniej pół roku. W szkole byłam osobą dość popularną, sama nie wiem, dlaczego. W każdym bądź razie urządzili mi imprezę pożegnalną.
 *Flash back*
Podeszłam do drzwi domu Sandry, mojej najlepszej przyjaciółki. Chciałyśmy się pożegnać to miała być moja ostatnia noc u niej. Bynajmniej przez następne 6 miesięcy. Zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, aż otworzyła mi blondynka o lekko kręconych włosach. Szczerze się uśmiechnęłam i przytuliłam ją na przywitanie. Zaprosiła mnie do środka i powiedziała ze mam iść do salonu.  Zrobiłam tak jak kazała, przeszłam obok kuchni i weszłam do salonu. Zapaliłam światło.
„NIESPODZIANKA” usłyszałam, gdy tylko światło rozeszło się po całym pokoju.  Wystraszyłam się tak bardzo, że odskoczyłam do tyłu. Wszyscy zaczęli się śmiać
„O Mój Boże! Co tu się dzieje?" zaśmiałam się i podbiegłam do znajomych. Przytuliłam wszystkich po kolei.
„Co to ma znaczyć?" Spytałam roześmiana. Podszedł do mnie Marco.
"Impreza pożegnalna. Myślałaś ze damy ci tak po prostu odejść?" Uśmiechnęłam się.
"Dziękuję" odpowiedziałam ze łzami w oczach.
 Cały wieczór był cudowny, bawiliśmy się, tańczyliśmy, piliśmy i śpiewaliśmy. Na koniec zaśpiewałam wszystkim piosenkę Never Alone by Lady Antebellum. Pod koniec piosenki popłakałam się. Wszyscy zaczęli mnie przytulać i pocieszać. Gdy już się uspokoiłam pożegnałam się ze wszystkimi prócz Sandry. Znajomi wyszli, zostałyśmy tylko ja i ona. Usiadłyśmy na kanapie.
„Kiedy wrócisz?" Spytała smutnym głosem.
„Mam nadzieje ze na wakacje będę" powiedziałam cicho, ledwo wstrzymując łzy. „Pamiętaj gdziekolwiek będziesz, moje serce Będzie z Tobą." Łzy staczały się po jej policzku. Jedna po drugiej. "Tak. Wiem o tym, wczoraj odeszło musimy iść dalej. Jestem taka szczęśliwa, że Cię poznałam. Dziękuje za wszystkie chwile" poczułam słoną substancje na moich ustach i zdałam sobie sprawę, że płaczę, mówiłam dalej 
 "Ten czas który razem spędziłyśmy, zatrzymam jak fotografie. Będziesz w moim sercu na zawsze, zawsze będę Cię pamięt-" w tym momencie mój głos się załamał. Nie dałam rady dokończyć. Rozpłakałyśmy się jak małe dzieci. Przytuliłyśmy się nawzajem. Podałam jej pudełko zapakowane w papier prezentowy.”Co to jest?" Spytała zaskoczona.
"To my! Mamy tu może z osiem lat" zrobiła z ust wielkie 'O' gdy rozpakowała prezent. Oglądałyśmy razem album wspominając nasze dzieciństwo. Ostatnie zdjęcie było robione 2 dni temu na jej urodzinach. Przez resztę nocy rozmawiałyśmy.



*real world*
Wspominając to przypomniałam sobie jak widziałam jej łzy. Zrobiło mi się strasznie przykro, przecież nigdy tego nie chciałam. Przypomniało mi się jak żegnałam się z rodzina. To nie było takie wzruszające, po prostu powiedziałam im, że nie będę miała łez w oczach, bo to przez nich muszę się rozstać z bliskimi. Następnie poszłam przed siebie nie chciałam ich słuchać. I tak oto jestem tutaj, w samolocie do Miamii. Poczułam się śpiąca, więc ostatni raz zerknęłam przez okno. "Żegnaj domku, Będę tęsknić." Pocałowałam wnętrze swojej dłoni i pomachałam do okna. Ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.
 ********
-Przepraszam, Proszę Pani?- Otworzyłam oczy i zobaczyłam stuardesse stojącą nade mną.
-Słucham?- Przetarłam oczy ręką.
-Proszę zapiąć pasy zaraz lądujemy.
-Dobrze, już zapinam.- uśmiechnęłam się lekko. Kobieta odeszła, a ja przeciągnęłam się i zapięłam pas. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam Ocean. Jeden z najpiękniejszych widków na świecie. Spakowałam swoje rzeczy do torby podręcznej. Włożyłam swoje słuchawki do uszu i włączyłam Be Alright. Na lotnisku ma czekać na mnie mój brat Niall z jakąś nauczycielką. Ciekawe czy on się zmienił, nie widziałam go od sześciu miesięcy. Nawet na święta nie przyjechał, powiedział że spędza je ze znajomymi. Patrząc na Miamii z góry nie przypominało Irlandii. Tam są stare budynki, zabytki a tutaj nowe wieżowce i drapacze chmur. Z góry wydaje się to spokojnym miejscem. Piosenka się skończyła i włączyła się następna a mianowicie All We Are by One Republic. „We won’t say our goodbye you know it’s better. We won’t break we won’t die, it’s just a moment to change.” Nawet nie zauważyłam, że samolot wylądował dopóki nie widziałam ludzi wstawających ze swoich miejsc. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i schowałam je do torby. Wstałam łapiąc torbę i kurtkę. Ustawiłam się w długiej kolejce do wyjścia z samolotu. Po około dziesięciu minutach wydostałam się na zewnątrz. Wiatr uderzył we mnie niczym małe igiełki. Zeszłam po stromych schodach i weszłam do budynku. Czekała mnie jeszcze jedna kolejka do sprawdzania paszportu. Wyjęłam ze swojej torby paszport. Podeszłam do okienka i podałam dokument. Mężczyzna spojrzał najpierw na zdjęcie na papierku później na mnie. Oddal mi książeczkę i życzył mi miłego dnia. Odpowiedziałam tym samym. Odeszłam od okienka i podeszłam do taśmy na której leżały torby pasażerów. Zauważyłam moją ciemno różową walizkę . Podeszłam do niej i złapałam za rączkę. 'Cholera' pomyślałam podnosząc ją, była strasznie ciężka. Postawiłam ją na kółkach i odeszłam od taśmy. Wzrokiem szukałam Nialla który miał po mnie przyjechać. Jest, nie wysoki blondyn z jakąś starszą kobietą. Pomachałam do niego i się uśmiechnęłam. Zaczęłam iść w ich kierunku. Mimo, że nie chciałam tu być to cieszyłam się, że mogę zobaczyć mojego brata. Może nie mamy Bóg wie jakiej relacji brat-siostra, ale miło było zobaczyć, że też się ucieszył. Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
–JEAN- krzyknął z entuzjazmem i mnie podniósł
-NIAL POSTAW MNIE!- krzyknęłam przez śmiech. Postawił mnie a ja pocałowałam go w policzek.
-Stęskniłam się za tobą.- uśmiechnęłam się.
-Ja też.- odwzajemnił usmiech pełen prostych zębów..
-Witamy w Miami.- odezwała się starsza kobieta zza pleców Nialla.

                                                               Punkt Widzenia Hazel

Od długiego czasu wędrowałam pustymi korytarzami naszej szkoły słysząc jedynie swoje kroki i głośny oddech. W lewej dłoni trzymałam średniej wielkości otwarte już pudełko, które odebrałam ze szkolnego sekretariatu. W jego wnętrzu znajdowała się duża ilość kieszonkowego i kilka zdjeć mojego młodszego rodzeństwa, Mary i Masona trzyletnich bliźniaków. Oraz krótki list od mojej rodziny w którym piszą jak bardzo tęsknią za mną i czekają aż znów ich odwiedzę. Było niedzielne popołudnie i jak już wspomniałam szkoła o tej porze w weekendy nie cieszyła się przepychami. Wiekszość uczniów siedziała poza jej murami. Na przykład Niall, który z rana pojechał na lotnisko rezem z Panią Dyrektor, by odebrać swoja siostrę, która dziś miała przylecieć z Irlandii. Chłopak dużo o niej wspominał ale tak naprawdę nic o niej jeszcze nie wiedziałam, oprócz tego ze jest w moim wieku i ma na imię Jean. Swoja droga dziwaczne imie, nigdy wcześniej nie poznałam nikogo kto by się tak nazywał. Właśnie przechodziłam obok damskiej toalety, kiedy z środka zaczęły dobiegać mnie namiętne jęki dziewczyny pomieszane ze stękaniem chłopaka.
- Ktoś tu jest bardzo niegrzeczny.- zachichotałam pod nosem i popchnęłam drewniane drzwi. Po chwili jednak tego pożałowałam. Pieprzony Harry Styles. 
-No tak.- zatrzymałam się przy jednym ze zlewów. -Mogłam się spodziewać, że to ty.- Harry słyszac mój głos odskoczył od nieznajomej mi laski i pospiesznie zapiął rozporek.
-Ha-Hazel?
-Nie. Kosmita.- zacisnęłam zęby na czubku języka. 
 -Co ty tutaj robisz?- zakaszlał z nerwów. śmieszyło mnie to , z jednego z największych flirciarzy w tym miejscu, przemienił się w wystraszonego chłopczyka jakby faktycznie zobaczył kosmitę.
-To ty jesteś chłopakiem w damskim kiblu, nie ja.- Rzuciłam szybkie spojrzenie jego dzisiejszej zdobyczy tym samym sprawiając, ze z wielkim burakiem na twarzy wybiegła z pomieszczenia, zostawiając mnie z Harrym. 
-Czy ona w ogóle jest uczennicą?- zmarczczyłam brwi. 
-Chyba...- odpowiedział zachrypniętym głosem, po czym raz jeszcze zakaszlał nerwowo.
-Pewnie nawet nie wiesz jak się nazywa?- to było pytanie retoryczne, on nigdy nie przątał sobie głowy takimi informacjami. Jak sam twierdzi są one ‘zbędne’. Musicie wiedzieć, ze Styles jest jednym z tych chłopaków, którym zależy jedynie na szybkim numerku. Odwróciłam się, mając zamiar wyjść ale on zagrodził mi wyjście. Czułam, ze robią mi się wypieki na twarzy. Był stanowczo gorący, taa.
-Hazel a może poszłabyś ze mną na plaże, huh? Dziewczyny lubią opalonych chłopaków...- zaśmiał się arogancko, kiedy odgarniał mi z twarzy kosmyk włosów. 
 - Nie. Zabierz lepiej ze sobą ta zdzirę. Ja wracam do pokoju czekać na Horana.- Warknęłam. Odepchnęłam go od siebie i wyszłam przez drzwi za którymi kilka minut temu zniknęła znajoma Harrego. 
-Słodkie masz kapcie.- krzyknął za moimi plecami z roześmianym głosem. Zatrzymałam się i spojrzałam w dol na swoje różowe kapcie, przypominające świnki z małymi koronami na czubkach głów. Wydęłam usta, dostałam je od niego.‘Dla mojej krolewny’ mowił kiedy mi je dawał. Co się stało z nami? Tymi dawnymi? 
 -Brakuje mi ciebie przyjacielu.

Punkt Widzenia Jean

Po około 30 minutach jazdy, dotarliśmy do celu. Wyszłam z samochodu i wzięłam cześć toreb, druga polowe wziął Niall. Kiedy rozstawaliśmy się na tak długo, był kochanym bratem. Zanim wyjechał do akademika w Miamii, nic tylko się kłucilismy. Niall położył reke na moim ramieniu co wyrwało mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego a on usmiechnął się jakby mówił ‘Będzie dobrze’. Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam przed siebie, moim oczom ukazał się wielki stary budynek z dużymi oknami i drewnianymi drzwiami do których prowadziły kamienne schody. Akademik przypominał szkoły w Irlandii, był bardzo zabytkowy, a to rzadkość w Stanach. Niebo było szare od dużych ciężkich chmur, co było kolejną rzeczą która mnie zdziwiła. Weszliśmy do ogromnego holu, na środku znajdowały się wielkie schody. Na pół piętrze rozchodziły się w trzy strony, prawo lewo i na wprost. Nie było tu prawie nikogo, tylko pojedyncze osoby przechodziły przez pomieszczenie.
-Ja zaniosę twoje rzeczy do nowego pokoju a ty idź z Panią Lynch.- Odezwał się Niall na co odwróciłam sie  w jego stronę i kiwnęłam głową.
-Chodź za mną.- powiedziała Pani Dyrektor robiąc pierwszy krok na schodach. Zrobiłam tak jak mi kazała.

-------------------------------------------
 Godzinę później

Wyszłam  z sekretariatu trzymając w rekach plan lekcji i godzin posiłków, ciszy nocnej itp. Dostałam również mundurek, czyli czarna spódnicę, podkolanówki, szary sweter i krawat z logo szkoły. Skrzywiłam się na myśl, że będę musiała nosić to codziennie. To jest okropne. Spojrzałam na swój kluczyk od pokoju sprawdzając numer, 114. Szlam przez tym razem zatłoczony korytarz, szukając jakiejś tablicy informacyjnej lub mapy szkoły. Niestety nic nie znalazłam. Idąc na przód zobaczyłam przystojnego chłopaka z włosami postawionymi do góry. Podchodząc bliżej zauważyłam, że ma brozowe oczy, był opalony i lekko umieśniony. Nagle zderzyłam się z kimś, kto schodził ze schodów po mojej lewej stronie. Wypadły mi wszystkie rzeczy, wiec ukucnęłam żeby je zebrać.
-Uważaj jak łazisz sieroto.- Podniosłam się i zobaczyłam jasno włosą dziewczynę, miała tonę tapety na twarzy.
-Przepraszam, nie zauważyłam cię.- mruknęłam pod nosem. 
-Na co się tak gapiłaś co?- Spojrzała w stronę chłopaka na którego chwile temu się zapatrzyłam. Wróciła wzrok na mnie z zadziornym uśmieszkiem. 
-Możesz o nim zapomnieć maleńka, jest zajęty. Poza tym nie jesteś w jego typie.- zaśmiała się szyderczo w moja twarz na co zrobiłam krok w tył 
 -Widzę, że jesteś tu nowa, wiec zapamiętaj sobie. To moja szkoła, nie próbuj się tu panoszyć i z dala od tego chłopaka. Zrozumiałaś?!- Jej mina była poważna,a każde słowo przesiąknięte jadem. Lekko przytaknęłam z pustym wyrazem twarzy.
-Megan zostaw ją, bo ci jeszcze tapeta z mordy spadnie.

________________________________________________________________

I jest pierwszy rozdział, mamy dużą nadzieje, się podobał!
Juliet i Grace xo
(zostawiajcie kom. chciałybyśmy wiedzieć, co myślicie :) )
5 kom. i następny